Vincent van Gogh - powierzchnia płótna i głebia umysłu Maja Lipska 2A,    29 stycznia 2024

Jak wyobrażacie sobie życie van Gogha? Czy widzicie przed sobą mężczyznę, który nie wypuszcza pędzla z ręki, malarza, który namiętnie pisał listy, czy człowieka w ciągłej walce ze swoim umysłem? I co, jeśli powiem Wam, że wszystkie te odpowiedzi są poprawne?

Wystawa Vincenta van Gogha na MTP

Wyobraźcie sobie salę. Nie jest to dobre słowo, bo typowa sala byłaby jasno oświetlona, uporządkowana i sztywna, ale “przestrzeń ekspozycyjna” brzmi zdecydowanie za długo. W każdym razie, sala wystawy na pewno typowa nie była. Pewnie nie ma co się rozpisywać, bo większość z Was zobaczyła już zdjęcie po tym akapitem. Na ekranie tego nie widać, bo tego typu rzeczy zazwyczaj giną w przekładzie, ale całe to otoczenie sztuki i jej amatorów pozwalało poczuć się częścią… wspólnoty? Co prawda, tworzonej przez ludzi, którzy z reguły się do siebie nie odzywają, ale nadal wywierającej mocne wrażenie na tych, którzy chcą ją dostrzec.

Skoro odhaczyłam już próbę przekazania nieprzekazywalnej atmosfery sztuki, teraz mogę przejść do faktów. Wystawy na targach już niestety nie można zobaczyć, ale natchnęła mnie ona na tyle, że postanowiłam poświęcić van Goghowi cały artykuł. Salę poprzedzał korytarz z reprodukcjami i, szczerze? Nie odróżniłabym ich od oryginałów. Tam też skończyła się dosłowna wystawa i jej statyczne obrazy. Właściwa ekspozycja była zupełnie inna - w pełnym ruchu. Na ekranach przewijały się fragmenty obrazów, po podłodze wirowały ich odłamki. Wszystko tworzyło spójną całość i pozwalało się wręcz zanurzyć w twórczości van Gogha.

Theo van Gogh

Vincent za swojego życia sprzedał tylko jeden obraz i to w dodatku swojemu bratu, Theo van Goghowi. Nie myślcie jednak o nim jako o współczującym członku rodziny, patrzącym z politowaniem na starszego brata. Nie, Theo wspierał Vincenta przez cały proces jego “kariery”. To on fundował mu przybory malarskie i oferował kontakty z ważniejszymi personami ze świata sztuki.

Theo był handlarzem sztuki w galerii swojego wuja. Zawodem zainteresował się poprzez Vincenta, który już wcześniej podjął pracę w tym oddziale (nie zagrzał tam długo miejsca: nie radził sobie z klientami, a po 3 latach został zwolniony). Theo aż do końca zapewniał bratu wsparcie nie tylko finansowe, lecz też emocjonalne i duchowe. Był pełen podziwu dla brata i jako jeden z nielicznych naprawdę go rozumiał. Ich przyjaźń była więzią na całe życie. W ostatnich dniach Vincenta, gdy ten leżał chory w łóżku, to właśnie Theo przy nim czuwał, aż do samego końca. Po śmierci brata jego zdrowie podupadło. Zmarł pół roku po Vincencie.

Ponad 20 lat po jego śmierci, jego ciało przeniesiono na cmentarz, na którym leżał Vincent, na życzenie Jo, wdowy po nim, aby bracia mogli “na zawsze leżeć razem”.

Listy

Vincent miał pięcioro rodzeństwa, ale kontakt utrzymywał jedynie z Theo oraz siostrą Willemine. Theo zachował każdy skrawek korespondencji od swojego brata (to aż 653 listy!). Vincent nie przykładał aż takiej wielkiej wagi do wysyłanych mu przez brata (lub kogokolwiek) listów - od Theo przetrwało ich jedynie 39. Reszta została pewnie wyrzucona bądź spalona. Listy van Gogha bardziej niż kawałek papieru przypominają podsłuchiwanie prywatnej rozmowy. Z początku korespondencja skupiająca się głównie na faktach, z upływem lat zaczęła zawierać coraz więcej prywatnych informacji, a zarazem samego Vincenta. Przybrały kształt pamiętnika.

Tylko ten, kto w ogóle nie zetknął się z listami van Gogha, może stwierdzić, że “nic nam po nich”. Są one naszym głównym źródłem wiedzy o artyście, a zarazem są po prostu dobrą literaturą. Ale to nie tak, że Vincent w ogóle się na tworzeniu, czegokolwiek poza obrazami, nie znał. Był zapalonym czytelnikiem. Cenił sobie dzieła naturalistów (np. Flauberta i Voltaire’a), ale nie stronił również od powieści (np. Charlesa Dickensa i Charlotte Bronte) czy poezji (np. Johna Keatsa).

Śmierć

Najsłynniejszy obraz van Gogha, “Gwiaździsta noc”, przedstawia wspomnienie widoku z okna szpitala psychiatrycznego Saint-Rémy. Pewnie część z Was kojarzy van Gogha właśnie z jego problemów psychicznych - w końcu to “ten malarz, który obciął sobie ucho”. Odnosiłam się wcześniej do jego śmierci, ale nigdy nie sprecyzowałam, dlaczego “leżał chory w łóżku”, ani na co tak naprawdę zmarł.

Vincent zginął od rany postrzałowej w brzuch 19 lipca 1890, w Auvers-sur-Oise. Miał 37 lat. W większości miejsc przeczytacie, że pistolet był w rękach malarza, jednak nie wszyscy się z tą teorią zgadzają. Część osób powołuje się na wywiad z René Secrétanem, który przyznał się do zadręczania malarza w Auvers. Część opowiada się za biografią Stevena Naifeha oraz Gregory’ego Smitha (“Van Gogh: The life”), którzy argumentowali, że artysta do czasu 29 lipca miał się przecież świetnie. Część zgadza się z filmem “Twój Vincent”, który nie odrzuca teorii morderstwa, ale też jednoznacznie jej nie potwierdza.

Naifeh i Smith w jednym mieli rację - dotychczas Vincent nie przejawiał żadnych objawów nawrotu choroby. Należy jednak pamiętać, że w Saint-Remy równie odczuwał absolutny spokój, ale przerywany atakami trwającymi od tygodnia do miesiąca. Jego choroba nie została nigdy w pełni określona. Proponowano depresję, ołowicę, zaburzenie dwubiegunowe, epilepsję i wiele innych. Artysta cierpiał głównie z powodu stanów lękowych, halucynacji i epizodów maniakalnych.

Jeśli oczekiwaliście jasnych odpowiedzi, to niestety musiałam Was rozczarować. Ani jego choroba, ani śmierć nie może być potwierdzona ze stuprocentową pewnością. Ale gdybyście chcieli się dowiedzieć o nim czegoś więcej, to polecam (wspomniany już) film “Twój Vincent”.

“Twój Vincent”

Stałą częścią w życiu van Gogha były listy. A napisał ich całkiem sporo. Dla przykładu, przez półtora roku pobytu w miasteczku Arles wysłał ich ponad 200. Gdy po śmierci zostawił po sobie jeden niewysłany list, dostarczenie go stało się oczywistym obowiązkiem. Głównym bohaterem filmu ‘Twój Vincent” jest syn listonosza (i przyjaciela Vincenta) właśnie z Arles - Armand Roulin. Postawił on sobie za cel dostarczenie owego listu. Co prawda sam Vincent nie pojawia się bezpośrednio w filmie, ale poznajmy go przez opowieści i retrospekcje. Ale skoro adresat listu (Theo) nie żyje, to komu dostarczyć list? I jak tak naprawdę zginął van Gogh?

“Twój Vincent” to film składający się z samych obrazów. Jest dziełem twórców niedawno wystawianych “Chłopów”. Tak jak “Chłopi” utkani są z obrazów malarzy przełomu wieków XIX i XX, tak w wielu kadrach “Twój Vincent” możemy się dopatrzeć twórczości van Gogha. Pracowało nad nim 125 artystów przez prawie 6 lat. Być może dla niektórych forma filmu może być męcząca, ale jak dla mnie “Twój Vincent” jest po prostu piękny. Te malownicze klatki oraz gwałtowne i krótkie pociągnięcia pędzlem… Jeśli chociaż odrobinę lubicie Vincenta van Gogha, to z pewnością docenicie kunszt tego filmu.

Maja Lipska 2A